Dopłaty do prywatnego przechowywania wołowiny okazały się nieskuteczną formą pomocy. Rolnicy i przetwórcy uważają ten mechanizm za przestarzały i twierdzą, że wymaga on dostosowania do obecnych realiów panujących na rynki. Organizacje branżowe apelują do Komisji Europejskiej o wprowadzenie zmian!

Dopłaty do prywatnego przechowywania wołowiny to jedno z działań interwencyjnych zatwierdzonych przez Komisję Europejską na unijnym rynku. 
Wsparcie skierowane było do zakładów i przedsiębiorców, aby w związku z kryzysem wywołanym przez koronawirusa mogli dany towar przetrzymać. Zmagazynowanie nadwyżki produktów, które nie znalazły się na rynku miało sprawić, że uniknięto destabilizacji cen. Wszystko po to, by przetrzymywane przez przedsiębiorców i zakłady produkty trafiły na rynek w zdecydowanie dogodniejszym czasie dla tego sektora.
Dopłatami objęto mięso wołowe, ale też mięso baranie i kozie, a także mleko i jego przetwory. 

Apel rolników

Rolnicy apelowali o zmiany. Według przedstawicieli branży, ten mechanizm pomocy jest zdecydowanie przestarzały i niedostosowany do aktualnych uwarunkowań rynkowych. Model, który obecnie funkcjonuje ustalono 20 lat temu, więc według nich zdecydowanie należy wprowadzić zmiany.
Ten przestarzały model zakłada głównie dopłaty do ćwierci mrożonych z kością, a takie elementy nie mają już rynku zbytu. Choć producenci mogli składować mięso bez kości, to jednak w przypadku obowiązywała stawka taka sama jak za mięso z kością. Jak widać, zakłady zostały skutecznie zniechęcone do sięgnięcia po  te dopłaty.

Jerzy Wierzbicki z Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego wyraził zadowoleni z faktu, że że Komisja Europejska szybko zareagowała i uruchomiła ten mechanizm. Stwierdził jednak, że wymaga on przeglądu, bo w przypadku wołowiny nie stosowano go od 20 lat. Uznał ten mechanizm niedopasowany do aktualnych realiów rynkowych. Wykazał, że dawniej było nastawienie głównie na skup ćwierci z kością mrożonych, a w tej chwili rynek zbytu na ten produkt jest mocno ograniczony. Stwierdził, że to wyraźny powód, dla którego trzeba byłoby przebudować ten mechanizm na przechowywanie wybranych elementów. W trakcie ostatniego kryzysu głównymi elementami z których sprzedażą był problem były: polędwica, rostbef, antrykot dobrze gdyby to narzędzie pozwalało na dopłaty do prywatnego składowania jedynie wskazanych przez KE elementów. Wskazał również, że należy zweryfikować stawki za przechowywanie. Powinny uwzględniać utratę wartości po zamrożeniu – teraz nie pokrywały tej różnicy. Była możliwość żeby ćwierci bez kości składować, ale stawka była taka sama za kg, i nie uwzględniała utraty tej wartości. Jerzy Wierzbicki tłumaczy, że właśnie dlatego ten mechanizm cieszył się małym powodzeniem.

Rynek mleka

Dopłaty do prywatnego przechowywania obejmowały również rynek mleka. Dotyczyło takich produktów jak: mleko w proszku, masło i sery. 
W przypadku sera obowiązywały kontyngenty krajowe, które w niektórych krajach zostały szybko wykorzystane. Sześć państw członkowskich wykorzystało swoje limity już na początku, czyli w pierwszych tygodniach od ich uruchomienia. Włosi i Hiszpanie – zrobili to najszybciej bo w ciągu zaledwie 72 godzin.

Dorota Śmigielska z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka stwierdziła, że uruchamiając takie działania następnym razem warto zwrócić uwagę, które kraje będą z nich korzystać bardziej, a które mniej. Dopiero po takiej analizie powinno się rozdzielać kontyngenty. 


Źródło: agrofakt.pl