Dziki nie prowadzą osiadłego trybu życia, a do tego poziom ich reprodukcji sięga ponad 250 procent rocznie.

- Pewnego rodzaju informacje są podawane intencjonalnie, najprawdopodobniej po to żeby nieprawidłowo komunikować się ze społeczeństwem - mówił prof. dr hab. Krzysztof Niemczuk, dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego - Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach, podczas marcowej konferencji pod hasłem: "ASF - współczesne wyzwanie", która odbyła się w Kielcach.

Mit a rzeczywistość

Niektóre media i naukowcy rozpowszechniają tezę, że poziom reprodukcji dzików nie przekracza 140 procent rocznie. W rzeczywistości jednak się ona nawet do 250 procent. Mamy coraz więcej informacji na ten temat, ponieważ Hiszpanie, Czesi czy Niemcy mówią od jakiegoś czasu o problemach, które można również zaobserwować w Polsce. 

Kolejną powielaną, a zarazem błędną tezą jest fakt, że dziki nie migrują bo prowadzą osiadły tryb życia.  Jednak Inspekcja Weterynaryjna czy PIW-et PIB w Puławach mają dostęp do danych straży granicznej i wiedzą dokładnie, dzięki wykorzystaniu specjalistycznego sprzętu wizyjnego, w jaki sposób przemieszczają się te zwierzęta oraz gdzie pojawiają się nowe przypadki ASF.

Portal agropolska.pl informuje, że pierwsze lokalizacje dzików znajdowały się np. przy obwodzie Kaliningradzkim po stronie Federacji Rosyjskiej, co wynika z danych przekazywanych przez Rosjan do Światowej Organizacji Zdrowia Zwierząt. Wystarczy tylko zestawić daty zgłoszeń przypadków u dzików po stronie FR i PL aby jednoznacznie stwierdzić, z jakiego kierunku wirus dotarł do Polski.

- Teza nr 3 również jest mitem. Nie istnieją bowiem skuteczne sposoby ograniczenia populacji bez ponadstandardowych rozwiązań. Są nimi np. zapory czy ogrodzenia, które między innymi zostały zastosowane, w ograniczonym ściśle określonym zakresie, w zachodniej części Polski, czy uprzednio w Republice Czeskiej lub w innej postaci w Danii czy na pograniczu Litwy i Białorusi - mówił prof. dr hab. Krzysztof Niemczuk.

Źródło: agropolska.pl