Rolnicy słusznie domagają się zmian, jednak niebezpieczne jest to, że wielcy biznesmeni wykorzystują sytuację polityczną wokół tzw. piątki dla zwierząt, by zbudować mur między małymi i ekologicznymi rolnikami a resztą społeczeństwa – odnosi się do protestów rolników Greenpeace Polska.

Dominika Sokołowska, przedstawicielka organizacji tłumaczy, że wąska grupa ludzi, czerpiąca zyski z chowu przemysłowego próbuje wykorzystać sytuację.

- Tymczasem warto pamiętać, że to właśnie nadmierna ekspansja ferm przemysłowych wypycha z rynku drobnych rolników, którzy produkują żywność najwyższej jakości w sposób przyjazny ludziom, zwierzętom i przyrodzie. To właśnie do małych gospodarstw, a nie do kieszeni baronów chowu przemysłowego, powinny trafiać publiczne pieniądze. Trwające prace nad wspólną polityką rolną UE to moment, który trzeba wykorzystać na podjęcie działań w tej sprawie - stwierdza na łamach witryny internetowej Greenpeace Polska.

Greenpeace Polska stwierdza również, że  "zarówno produkcja, jak i spożycie mięsa są za wysokie, co ma niebagatelny wpływ nie tylko na planetę, ale i zdrowie ludzi".

- Nie chcę apelować o całkowite zaprzestanie jedzenia mięsa. Powinniśmy jednak dążyć do całkowitego zakaz hodowli zwierząt w systemie ferm przemysłowych, który jest w największym stopniu odpowiedzialny za nadprodukcję i nadkonsumpcję mięsa. Kolejnym krokiem winno być podniesienie ceny skupu mięsa i nabiału, aby rolnikom opłacało się prowadzić chów zwierząt w niewielkich, wolno żyjących stadach. Ważne jest też skrócenie łańcucha dostaw, aby to nie pośrednicy byli głównymi beneficjentami sprzedaży i by to nie oni decydowali o cenach produktów rolnych - podkreśla dr. hab Paulina Kramarz z Uniwersytetu Jagiellońskiego.